Szare chmury spowiło granitowe niebo, a z nich spadł obfity deszcz. Później na pięknym wieczornym niebie pojawiła się wielka złotawa błyskawica, przecinająca niebo na dwie, niezbyt równe części. A zaraz po niej rozniósł się nad lasem potężny grzmot. ..
Czarny ogier leżał bezwładnie na chłodnej ziemi, okryty płaszczem wielkiej jaskini. Wyglądał bardzo źle. Skrzydła obwisły, łeb leżał już na ziemi. Oczy miał przymknięte. Nie widać było aby miał jeszcze kiedykolwiek siłę by się podnieść. Leżał tak długo. Członkowie stada nie widzieli już ratunku, jednak wciąż mieli nadzieję. Pegaz tej nocy był sam. Gdy zobaczył błysk - otworzył szerzej oczy, gdy usłyszał grzmot - poruszył delikatnie uszami. Nagle podniósł również łeb. Kosztowało go to trochę wysiłku, ale w takich momentach wszystko wydaje się prostsze.
- To już czas - wyszeptał zachrypniętym zmęczonym głosem.
Wtedy to ogier postawił kolejny krok i poruszył całkowicie bezwładnymi dotąd skrzydłami. Niegdyś jego największa chluba.. dziś? ... Zwiędłe niczym roślina bez wody. Ogier zaczął rżeć przeraźliwie, bowiem próbował z całych sił wstać. Po parunastu minutach przekładania bezwładnych nóg i przeszywającego bólu z wciąż otwartych ran, ogierowi w końcu udało się stanąć na wszystkie 3 kopyta.. Czwarte kopyto zaś postanowił nie przeciążać, gdyż to powodowało najsilniejszy ból. Tak więc koń kulejący na tylną nogę, pod kuśtykał kilka kroków. Wtedy deszcz na zewnątrz groty ustał i zrobiło sie przyjemnie ciepło. Wtem zdał sobie sprawe jak okropnie musi wyglądać. Nie chciał aby w ten sposób go zapamiętano. Chciał w ich oczach być wciąż walecznym wojownikiem. Silnym i dostojnym samcem, który całymi latami opiekował się z dumą tym właśnie stadem. Kochał to miejsce. Te myśli dodały mu otuchy, a razem z nią postąpił kilka kolejnych kroków, mimo wielkiego osłabienia.
..::Podkład::..
W taki właśnie sposób, co chwila zatrzymując się, ogier doszedł do głównej polany HOLS. Gdzie znajdowała się większość członków. Przez chwile bacznie przysłuchiwał się rozmowom, po czym jak gdyby nigdy nic pojawił się w zasięgu ich wzroku.
- Shitan! Powinieneś leżeć - usłyszał głos Lidera.
Reszta członków najwyraźniej była w szoku że mój stan pozwolił mi na wstanie i przywędrowanie aż tutaj.
- Przybyłem sie pożegnać, bowiem to moja ostatnia najważniejsza misja życiowa. - Twarze wszystkich pobladły, niektórym nawet zaszkliły się oczy. - Już więcej mnie nie zobaczycie.. Dziękuję że daliście mi dach nad głową przez ten mój ostatni czas..
Ogier słysząc nadal ciszę, począł wymieniać imiona:
- Arjuno, dziękuję że wzięłaś pod swe skrzydła mojego wilczego brata.. i że udało Ci się podciągnąć to stado.
-Jenno, Tobie jestem winien najwięcej. Pokazałaś mi co to znaczy mieć rodzinę i przyjaciół. To dzięki Tobie byłem tutaj tak długo..
- Liderze, Twoje słowa zawsze poprawiały mi nastrój i poprawiać za pewne jeszcze będą. Pilnuj tego stada i nie pozwól nigdy by Twoja ukochana gdzieś się zagubiła.
- Franko, dziękuję że byłaś wśród nas. HOLS nie przetrwało by tak długo, gdyby nie lata Twojej świetności.
- Rainie Forcesie, nie wiem co powodowało Tobą by tutaj dołączyć, ale cieszę się z widoku starego przyjaciela u boku, zwłaszcza przed moim wiecznym odejściem.
- Khito Cotho, nie znałem Cię za dobrze, ale czuje że jesteś dobrym stworzeniem, obyś nadal niosła dobro w naszym gronie.
- Lee, Leonardzie, pilnujcie mamy. Ona dała wam najwięcej.
- Arisu, dziękuję za parokrotne odwiedziny w jaskini. Było to bardzo miłe z Twojej strony.
- Mary, Morphine, Sanguinis, Ulul, Yaya, Yulthi, Chloe, Nastan Razer oraz Viekko. Was nie znam, ale życzę wam wszystkiego dobrego.
- ORAZ JUŻ NIEOBECNI WŚRÓD NAS:
*Estello i Fitanie - moje kochane dzieci.. Mam nadzieje że znalazłyście w życiu to co najważniejsze.
*Firo - Ty dałaś mi tutaj najwięcej szczęścia. Dałaś mi swą miłość oraz dwójkę wspaniałych dzieci. Nigdy wcześniej nie sądziłem że będę mógł dokonać czegoś tak ważnego, jak posiadanie wspaniałej rodziny. Dziękuję!
*oraz wielu innych którzy mieli ze mną jakąkolwiek styczność!
Od dziś znajdziecie mnie tylko wśród gwiazd... Żegnajcie przyjaciele! - Ogier zarżał donośnie, na pożegnanie, po czym odwrócił się i zniknął im z oczy. Udał się na swój ostatni spacer.
Żegnaj przyjacielu! *wyszeptał drżącym głosem* Będzie mi Ciebie brakowało bracie.. * zacisnął powieki i skulił się pod jednym z drzew* / Lider
OdpowiedzUsuń*Dla niej był obcy, jednak podniosła wzrok i zacisnęła lekko kły, słysząc słowa ogiera* Dziękuję, żegnaj... *wyszeptała i odprowadziła Go wzrokiem*
OdpowiedzUsuńOj *nie zdążyła nawet nic powiedzieć, nie chciała mu przerywać, a gdy skończył, tak szybko zniknął im z oczu. Wilczyca wiedziała że pójście za nim będzie błędem, bo w tej ostatniej chwili, samiec musi być sam, by godnie odejść. Spojrzała na pozostałych członków, pogrążonych w smutku. Kiedyś przed laty już jedną postać w taki sam sposób pożegnała, lecz teraz ból był o wiele silniejszy. Postanowiła rozpocząć pieśń pożegnalną. Miała nadzieje że inni wilkowaci HOLSowicze jej zawtórują. Czarna opuściła łeb po czym wyprostowała go niosąc po lesie swoją wilczą pieśń. Lament smutku, ostatnie co mogła dać przyjacielowi i zarazem tak mocno związanej z sercem stada osobistości. *
OdpowiedzUsuńZarżała na pożegnanie - Żegnaj. - powiedziała Cicho nieznajomemu ogierowi. nie miała okazji jego lepiej poznać. Zwiesiła głowę na znak żałoby. Wsłuchała się w pieśń wilków.
OdpowiedzUsuńWilczyca leżała spokojnie na polanie wśród reszty stada. Była rada, że tak dużo ich dziś, co ją również zaniepokoiło, jak i te paskudne niebo. Nagle poczuła strach i silny niepokój. - Shitan? - Pomyślała i za raz po tej myśli pojawiła się sylwetka karego ogiera. Chciała już coś powiedzieć, ale uprzedził ją kremowy wilczur, a następnie począł mówić ogier, więc uznała, że nie należny mu przeszkadzać. Bowiem ta wiadomość jest bardzo ważna i pewnie jej nie uszczęśliwi. Była pewna podziwu, że ogier w tym stanie miał siły tu się doczłapać w takim stanie, gdy ona pewnie nie byłaby w stanie. Chociaż w takiej sytuacji, może postąpiła by to samo?. Wysłuchała z powagą wypowiedzi przyjaciela. Jednak powaga z każdym słowem zamieniała się w smutek i gorycz. Dopiero po chwili chwili była w sprawie coś powiedzieć. - To ja ci dziękuję za twe słowa, dobre rady i że byłeś mym przyjacielem oby twoja dusza znalazła spokój i ukojenie. Stado jest wdzięczne za twą nieocenioną pomoc przez te lata.- Był jednym z jej przyjaciół, któremu tak bardzo była wdzięczna, dzięki komu tak bardzo jest wdzięczna. I naszedł jego czas, nie bała się śmierci, ale czuła teraz taką wielką pustkę i smutek po utracie przyjaciela. Jeszcze nie umarł, ale wie, że to jego ostatni spacer by godnie odejść z tego świata. W sumie nie traci przyjaciela, jedynie zmienia formę, w którą nim jest. Emocje puściły i wilczyca rozpłakała się, nie kołatała, ale pozwoliła płynąć łzą po jej futrze na policzkach. Pysk nie wyrażał nic, ale oczy i łzy wyrażały wielki smutek. - Dziękuję i żegnaj. - Wypowiedziała bezdźwięcznie, gdy ogier zniknął jj z pola widzenia. Już wie, że go już nigdy nie zobaczy oraz że zawsze zostanie w jej i wszystkich sercu.
OdpowiedzUsuń* Będac na polanie, akurat przebywał w postaci siwego ogiera. Bardzo posmutniał na wieść o śmierci najlepszego kumpla. Zwiesił łeb i jak to zwierzęta jego pokroju miały w zwyczaju przy odejściu członków rodzin: pokłonił się przed nim, gdy ogier jeszcze tam stał. Zarżał potem cicho, a gdy Shitan zniknał im z oczu * Do zobaczenia w innym świecie *rzekł, po czym usłyszawszy wilczą pieśń w wykonaniu czarnej wadery. Skłonił się i zamienił się w wilka by zawtórować jej swoim równie pełnym żalu wyciem. Wycie rozniosło się po całych terenach stada. Wyliśmy całą noc, dla niego. Było to nasze pożegnanie.*
OdpowiedzUsuń