piątek, 23 maja 2014

He's wild, you know. Not like a tame lion.



Pełne Imię: Leonard
Znaczenie imienia: Silny niczym lew
Przezwiska: Leoś (chyba z tego nie wyrośnie), Leonid
Przydomek: CONFIDENTIAL
Wiek: 27 maja będzie obchodził czwarte urodziny*.
Pochodzenie: Potomek Jenny; urodzony na ziemiach HOLS.
Płeć:Basior
Gatunek: Wilk Górski
Hierarchia: Choć jest potomkiem założycielki stada nie spieszno mu do władzy. Zadowala go ranga Doradcy oraz Stratega.
Powiązania:  Jenna - matka | Lofar - ojciec | Lee - starszy brat (obecnie jedyne rodzeństwo w HOLS) | Luna - jedyna siostra (zniknęła bez śladu) | Arisu - przyjaciółka, dawniej nieodwazjemniona miłość Leonarda.
Lubi: Muzykę, kwiaty i stare opowieści. Od dziecka wsłuchiwał się w szum wodospadu jednak nauczył się też doceniać surowe piękno pustyni. Kocha swoją rodzinę - za nią i przyjaciół oddałby wszystko, choć uświadomił sobie to późno.
Nie lubi: Obłudy i dyskryminacji. Być postawionym w sytuacji bez wyjścia. Nigdy nie czuł potrzeby odwiedzenia morza.


"Then let me start again," I cried
Oh, please let me start again
I want a face that's fair this time
I want a spirit that is calm.

Charakter: Od młodego Leoś dał się znać jako istota bardzo prostolinijna i szczera. Nigdy nie narzekał na nadmierny brak szczęścia i wychowywał się w rodzinie pełnej wzajemnego szacunku i miłości. Wychowywany był jako książę i dlatego też pamięta o dobrych manierach oraz etykiecie. Jako największy z trójki rodzeństwa okazywał też szczerą potrzebę pomagania i opiekowania się innymi. Można chyba śmiało rzec, że nie było osoby która nie uważałaby tej małej pokaraki za poczciwe stworzenie.Wraz z wiekiem dała o sobie znać romantyczna strona jego osobowości, która ostatecznie wzięła nad nim górę prosząc o krótką przerwę od przebywania w ojczyźnie. Z czasem nauczył się jednak panować nad swoją bardziej nieprzewidywalną stroną osobowości i na swój własny sposób dorósł. Do tej pory jest jednak marzycielem i osobą o niewyczerpujących się zasobach nadziei i pogody ducha co wspomagane jest jego głębokim uduchowieniem. Choć naturalnie stroni od kłótni nie zawacha się walczyć o to co jest mu drogie i zawsze staje po stronie tych, którzy potrzebują pomocy. Nie sądzi, bo sam nie chce być sądzonym.

You may come to me in happiness
Or you may come to me in grief
You may come to me in your deepest faith
Or you may come in disbelief


Historia: Młody Książę pewnego dnia opuścił swoje rodzinne stado by wyruszyć na  poszukiwania "Samego Siebie, Muzy i wszystkiego, co mają bohaterowie starych pieśni". Jako szczeniak nie mógł pogodzić się z faktem, że życie w stadzie nie zawsze kręci się w okół niego i w ślad za rodzeństwem  postanawia spróbować swego szczęścia gdzie indziej. Szybko przekonał się jednak, że poza stadem czekają na niego różne niebezpieczeństwa a Rosomak może nie być godną zaufania osobą.
Minęły niemal trzy lata nim Leonard zdecydował się powrócić w rodzinne strony. O tym co miało miejsce w czasie kiedy mieszkał na pustyni nieczęsto godzi się opowiedzieć.
 Partyzant | Zielona Góra | Wydłużające się Cienie | (...)


And may the spirit of this song
May it rise up, pure and free
May it be a shield for all of you
A shield against the enemy

 
Aparycja:

Nazywają go Leonardem nie bez powodu. Z wyglądu bowiem nie przypomina zwykłego Górskiego Wilka a raczej grzywiastego krewniaka. Od młodego posiadał zaskakująco długie kończyny, które kiedy w końcu nad nimi zapanował pozwoliły mu na zaskakująco szybkie poruszanie się po lądzie i w wodzie. Mierzy sobie kilka centymetrów ponad metr w kłębie, lecz jego ciało jest zaskakująco smukłe i giętkie jak na takie rozmiary. Dzięki swej budowie cechuje się sporą siłą, którą lubi pożytkować pomagając innym. Jego szyję i nasadę pyska ozdabia dłuższa sierść tworząca "grzywę" zza której wynużają się obułe uszy i przeszywająco szmaragdowe oczy.

Ekwipunek:
 Nigdy nie należał do istot przywiązujących wagę do rzeczy materialnych, jednak poza wiązanką pięknych wspomnień ze swych podróży powrócił z nieoszlifowanym szmaragdem. Talizman ten zrobiony z jednego z najtwardszych minerałów otrzymał w czasie swych podróży i jako kamień wędrowców miał mu on pomóc w poradzeniu sobie ze swoimi dylematami. Leonard jednak nie wierzy w jego magiczne właściwości i trzyma go z racji pamięci o swej przeszłości.



  • Leonard od najmłodszych lat lunatykuje i bywa wtedy całkiem... rozmowny. Prawdopodobnie jest to związane ze zdolnością komunikacji z Księżycem jego matki.
  • Jako szczeniak był ulubionym "konikiem" swej młodszej siostry Luny.
  • Jako szczeniak złożył przysięgę nigdy nie jeść kopytnych zwierząt, choć może wydawać się ona naiwna Leonard trzyma się jej całe życie.
  • O kwiatach może opowiadać znacznie dłużej niż o gwiazdach i sensie życia - sam spawdź.

 Ah, but, lover, lover, lover, lover
Lover, lover, lover, come back to me


***
kontakt: gg (50725848) |kolor na chacie: #663333 | nick: Leonard
|Wszystko może ulec zmianie, bo szykuję się do "ulepszenia" historii. Bardzo chętnie pogram pod notką.|

20 komentarzy:

  1. *czarna wadera wyłoniła się zza gęstej ściany lasu. Gdy tylko ujrzała swego syna jako pięknego, dorodnego i przede wszystkim dorosłego już basiora, łza wzruszenia zakręciła jej się w oczach lecz nie dała tego po sobie poznać i ruszyła na przód w jego stronę* Leoś! Nawet nie wiesz jak się cieszę że wróciłeś do domu * kiedy była już wystarczająco blisko, przytuliła syna troskliwie i serdecznie zarazem po czym przyjrzała mu się uważnie* No no.. zmężniałeś mój drogi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biała wilczyca podeszła do wilka wyłaniając się z cienia. - Ohayo Leonard. - Uśmiechnęła się szeroko.- Jaki ty wyrosłeś Leoś.- Uśmiechnęła się szerzej. - Już nie jest tym małym szczeniaczkiem jakim cie zapamiętałam. - Pozwoliła sobie podejść do niego i przytulić go. - Opowiadaj starej ciotce, co tam porabiałeś w wielkim świecie. - Z szerokim uśmiechem na pysku oczekiwała odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz.. co innego jest widzieć kogoś kto zawsze był i jest dorosłym, a co innego widzieć kogoś kto jeszcze niedawno był małym szczeniakiem plączącym się pod nogami * posłała mu subtelny uśmiech* Ogromną radość sprawiają mi Twoje słowa. Widać że dorosłeś w pełni, nie tylko ze strony fizycznej, ale i wewnętrznej. Jestem z Ciebie dumna! * ostatnie zdanie wypowiedziała, jednocześnie prostując dumnie swoją sylwetkę*

    OdpowiedzUsuń
  4. - O, cześć! - Odwróciła łeb w stronę samca, gdy ten tylko bliżył się do niej, po czym przywitał. Figlarski uśmieszek od razu zawitał na drobnym pyszczku puchatej, a ta prostując grzbiet pacnęła delikatnie w nos Leonarda, gdy tylko dał jej tą możliwość schylając się nieco. - Wszystko w porzo, tylko niektórzy wydają się na prawdę dziwnii.. - Zamyśliła się przez chwilę przypominając sobie jej pierwsze spotkanie z pewną suczką. - Nawet znalazłam sobie już miejscówe, wydawała się opuszczona i smutna, to teraz już nie jest. Mogę tak robić? - Przycupnęła. Pytając miała na myśli oczywiście przywłaszczania sobie poniektórych grot na terenie holsu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z kolei (jak wiadomo) Mary do osób towarzyskich nie należała, a że w dodatku wolała prowadzić bardziej nocny tryb życia, to w tej właśnie chwili ucinała sobie drzemkę całkiem zgrabnie schowana w jakichś zaroślach, jednak nie na tyle, by nie dało jej się zauważyć. Słonko tego dnia świeciło tak przyjemnie, że nie mogła się powstrzymać przed wystawieniem choćby części rudego futra na działanie mile grzejących promieni. No cóż, była teraz członkiem tego stada, więc nie powinno jej grozić żadne niebezpieczeństwo w tym miejscu...

    OdpowiedzUsuń
  6. - Aj tam Leoś nie wlewaj starej ciotce, bo się zarumieni. - Zaśmiała się. - Cóż bywało ciężko, choć uważam, że są osoby lepiej nadające się na przywódce to przejęłam władze na prośbę Jenn przyjęłam to. - Uśmiechnęła się - Ciesze się, że twoja podróż była owocna i znalazłeś to czego szukałeś i ukojenie duszy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jasnożólta wadera leżała spokojnie pod rozłożystym drzewem rozkoszując się chwilą ciszy i spokoju. Usłyszała łamiące się gałązki pod wpływem czyjegoś ciężaru i podniosła łeb, który odwróciła w kierunku samca dopiero po tym jak się odezwał.
    - Illanore - mruknęła cicho, jakby od niechcenia i rozciągnęła się pod drzewem. Ziewnęła potężnie i po chwili położyła ponownie swój łeb na przednich łapach.

    Yaya

    OdpowiedzUsuń
  8. Z czasem jak słońce zachodziło i przestawało tak przyjemnie grzać, Mary odzyskiwała świadomość, wyrywając się powoli z objęć Morfeusza. Śniło jej się, że nie jest sama, ale nie bardzo potrafiła sprecyzować, kto jeszcze jest z nią, więc otworzyła oczy i zmrużyła je zaraz, nieprzyzwyczajona do jasności. Odczekała chwilę i ziewnęła szeroko, po czym rozejrzała się. Jej oczom ukazał się słusznej postury wilk, siedzący nieopodal, więc zerwała się z miejsca i przyjrzała mu się, rozpoznając w nim Leonarda (o ile dobrze zapamiętała imię). Uświadomiła sobie również, że to jednak nie jest sen, co trochę ją rozczarowało, gdyż bardzo chętnie by się jeszcze zdrzemnęła. - Cześć. - rzuciła w stronę wilka, sadzając zadek na ziemi. Wyglądało na to, że odpoczynek w samotności na razie nie będzie jej dany.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaśmiała się widząc jego zabawną minę.
    - Normalność to pojęcie względne. - Rzekła nawet nie będąca do końca pewna co takiego, a bo nie znała znaczenia 'pojęcia względnego', no ale cóż. Skoro mądrze brzmi to niech zostanie.
    - A co do mojego mieszkanka to rozjaśniania nigdy nie za wiele. Chcę żeby było jak najbardziej tęczowe i pachnęło kaaażdyyym kwiatem, który kwitnie na świecie! Na razie mam tam kolorowe poduszki, a na ścianach namalowałam jednorożce.
    O.. i jeszcze jedno. Ty masz taki śmieszny kamyk, prawda? Taki zielony. No, to u mnie jest takich pełno tylko, że nie zielone, a niebieskie. I takie szpiczaste trochę, świecą jak jest ciemno! - Zaśmiała się. - Prawie jak ja.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Mhm... - mruknęła pod nosem na wiadomość, że wilk nie chciał jej przeszkodzić i rozejrzała się, aby się trochę rozbudzić. Nie dostrzegła niczego ciekawego, więc po chwili odwróciła pysk z powrotem w stronę Leonarda, którego obecność tutaj była dla niej dość niepokojąca. Kto wiedział, jak długo tak siedział... Co prawda sprawiał wrażenie, jakby był tu zupełnie przypadkiem, jednakże tereny stada były dość rozległe, a Mary nie lubiła wierzyć w zbiegi okoliczności. - Co tu robisz? - zagadnęła, starając się wcale nie brzmieć podejrzliwie, co nawet jej wyszło i przekrzywiła nieco łeb, aż jej kości w karku strzeliły.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Naprawdę? - mruknęła ironicznie ruda, przewracając oczami. Tyle to sama była w stanie stwierdzić, więc bardzo jej pomógł. Ale nie chciał, to nie. Przecież nie będzie zmuszała go do zwierzeń... chociaż naprawdę chciałaby wiedzieć, od jak dawna tu siedzi. I już miała go o to zapytać, ale spryciarz pierwszy ją zagadnął. No cóż, może w tym wypadku lepiej było nie znać odpowiedzi... - Teoretycznie marne mam szanse na samotność w miejscach, które mi pokażesz. Zawsze będziesz mógł mnie znaleźć. - zauważyła na jego ofertę, strzygąc uchem, jednak podniosła się z ziemi. - No, ale lepsze to, niż bardziej uczęszczane polany. - uznała i spojrzała na niego wyczekująco, by ruszył zadek.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ah, gdyby kiedykolwiek interesowało ją nastawienie innych ku jej osobie, zapewne by zwróciła na to uwagę. Słysząc jego słowa oblizała ostentacyjnie pysk swym czarnym językiem.
    - Zwierzyny jest dużo, lecz ... - miała chyba właśnie zamiar skrytykować jakość pożywienia w tych stronach, gdy przypomniała sobie że w jej rodzinnych stronach było o wiele gorzej. - Nie jest zbyt dorodna, jeżli chodzi o grubość i wielkość - dodała po chwili ciszy i przymknęła ślepia.

    Yaya

    OdpowiedzUsuń
  13. Szara widząc przyjaciela niemało ucieszyła się, że ten chce z nią porozmawiać. - Vitaj Leosiu. - uśmiechnęła się do wilka delikatnie. - Czy coś byś ode mnie potrzebował? - nieco zatroskanym wzrokiem lustrowała jego postawę. Zdenerwowanie Leonarda od razu wprawiło rogatą w niepokój. Przejęta podeszła do basiora nieco bliżej i usiadła tuż przed. Jej lekko wychudzone ciało lekko drżało, jednak zachowując ciągły kontakt wzrokowy z Leonardem, chciała by ten tego nie zauważył.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Nie, dziękuję. Chcę zobaczyć te najlepsze. - odrzekła żartobliwie naśladując ton jakiegoś monarchy lub kogoś podobnego, dając znać, że nie ma zamiaru zadowolić się byle czym, ale jednocześnie żeby nie pomyślał sobie, że jest zarozumiała. Uśmiechnęła się więc lekko pod nosem, na wypadek gdyby nie wyłapał żartobliwości zawartej w jej głosie i machnęła puszystą kitą. - Prowadź. - powiedziała na znak, że jemu pozostawia wybór, jednakże zmierzyła go krytycznym spojrzeniem, by nie ważył się zawieść jej zaufania.

    OdpowiedzUsuń
  15. Lee również wcale nie szukał kontaktu z bratem (ani z matką, czy którymkolwiek ze znanych mu z dzieciństwa członków stada), bo zwyczajnie się tego bał. I tego, że teraz być może będzie musiał ponieść konsekwencje swoich czynów. Owszem, był świadom tych konsekwencji, gdy zdecydował się powrócić do HOLS, ale kiedy wyczuł zbliżającego się Leonarda, doszedł do wniosku, że chyba jeszcze nie jest na to gotowy. Mimowolnie trochę się spiął, usłyszawszy swoje imię wypowiedziane znajomym głosem, ale szybko wziął się w garść i spojrzał na wyższego brata z maską uśmiechu na pysku. - Witaj, Leo. - odparł i odwzajemnił jego gest, po czym przyjrzał mu się uważnie, wcześniej nie mając do tego okazji. - Niestety nie wszystkim. - westchnął w odpowiedzi na jego uwagę i odwrócił wzrok, by nie dać po sobie poznać emocji, które nim w tym momencie targnęły.

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiechnęła się lekko na widok gestu Leonarda, ale uśmiech ten nie trwał długo, bo przecież wciąż czekała, aż basior ruszy zadek i musiała mu to jakoś dać do zrozumienia. Posłała więc w jego stronę ponaglające spojrzenie... które szybko ustąpiło pod wpływem uwagi uczynionej przez wilka. - Talent to za dużo powiedziane. - odparła skromnie, chociaż nie ukrywała, że komplement sprawił jej niemałą przyjemność. Raźnie ruszyła za towarzyszem i choć nie miała tak długich łap, jak on, całkiem nieźle dawała radę. - Może po drodze opowiesz mi coś o tym stadzie, mh? - zagadnęła Leosia i mimo że wcześniej pytała już o to jego matkę, to była dość ciekawa jego odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  17. Propozycja Leonarda była dla lisicy na tyle absurdalna, że jedynie zmierzyła go zdziwionym spojrzeniem spod uniesionej brwi i potrząsnęła głową. - Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Praca w grupie nie jest moją mocną stroną. - powiedziała z zaskakującą pewnością. Choć może nie aż tak zaskakującą, bo w końcu znała swoje liczne wady, jak i zalety. Uznawszy, że to koniec tematu, nadstawiła ucho na zwięzłą opowieść basiora na temat stada. - Ponoć nie doceniamy czegoś naprawdę, dopóki tego nie stracimy. - rzuciła "mądrym" tekstem, który przyszedł jej do głowy, chociaż ton jej głosu nie wskazywał na to, by zgadzała się z tymi słowami w stu procentach. I nie, nie wiedziała, jakie Leonard ma powiązania z byłą Alphą HOLS. Może i było między nimi jakieś podobieństwo, ale Mary nie interesowała się tym na tyle, by je dostrzec.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Skorpiony są smaczne - stwierdziła po chwili i na dowód mlasnęła jęzorem. Skorpiony były zdecydowanie lepsze od larw, które niegdyś przyszło jej spożywać. - Są zdecydowanie lepsze od larw - dodała po chwili i zastrzygła uszami.

    Yaya

    OdpowiedzUsuń
  19. - Jacha! Kwiatki są wypas. Zwłaszcza róże.. i stokrotki! Jeny, stokrotki rządzą. I.. i jeszcze bratki, fioołkii. - Właściwie Lulu mogłaby tak wymieniać w nieskończoność, ale wyjątkowo powstrzymała się usłyszawszy jego niedowiedzenie. - Aha! Nie wierzysz mi? - Zrobiła naburmuszną minę, wypięła pierś i odwróciła się od niego ze stanowczym "Phi". - Właściwie to nie w ciemności, a w nocy, ale to jedno i to samo, cnie? I to musi być bardzo późna noc, ale nie za późna. Normalni zazwyczaj wtedy śpią, albo robią sobie dzieci. - Odparła jednakże kątem oka spoglądając w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
  20. No i właśnie ta prawda świadczy o tym że dobrze Cię wychowałam. Teraz dopiero widzę że wyrosłeś na szlachetnego samca. *wilczyca przysiadła obok niego i spojrzała nań uważnie* Jakby tego było mało, to jeszcze przerosłeś starą matkę! *zaśmiała się pod nosem cicho*

    OdpowiedzUsuń