niedziela, 8 czerwca 2014

"Sentiment is a chemical defect found in the losing side."

Imię: Lee
Wiek: 4 lata
Pochodzenie: HOLS
Płeć: Basior
Gatunek: Wilk Górski
Hierarchia: Wojownik, być może w przyszłości będzie aspirował na głównego wojownika
Rodzina: Matka - Jenna, ojciec - Lofar, rodzeństwo - Leonard i Luna
Charakter: Za młodu był osobnikiem spokojnym i rozważnym, chociaż pozytywnie nastawionym do świata. Jako najstarszy z trójki rodzeństwa, a w dodatku potomek Alphy, dość szybko zaczął czuć się odpowiedzialny za innych. Fakt, że uważano go za młodszego od dużo większego Leonarda, wcale nie przeszkadzał mu w pilnowaniu brata. I zapewne wyrósłby na naprawdę wspaniałego członka stada, gdyby nie dostał się w ręce ludzi, u których pobyt całkiem odmienił jego charakter. Lee stał się nieufny, a także zamknięty w sobie. Przestał stawiać dobro innych przed swoim własnym, jednak gdy znów znalazł się na wolności, we znaki zaczęło się dawać wspomnienie dawnego szczeniaka. Teraz liczy na to, że wśród dawnej rodziny na nowo odkryje to, co kiedyś było dla niego ważne i odkupi swoje winy.

"Musi zwyciężyć lub być zwyciężonym, a litość jest tylko dowodem słabości. Litość nie istniała w czasach pierwotnych. Uważano ją za strach, a strach prowadził do śmierci. Zabić lub być zabitym, pożreć lub być pożartym - to było prawo."

Historia: Urodził się w wyjątkowym stadzie, które łączyło w sobie zwierzęta różnych gatunków i odmiennych charakterów, wśród kochającej rodziny. Można było powiedzieć, że miał idealne dzieciństwo... do czasu gdy wraz z siostrą pewnego dnia wybrał się na polowanie. Mieli wtedy niecały rok i mimo wszystko nadal byli dość nierozważni. Upatrzyli już przyszłą zdobycz, kiedy zaskoczyli ich ludzie. Lee kazał Lunie uciekać, sam zaś starał się zatrzymać dwunożnych, aby jej nie złapali. Za ratunek siostry musiał zapłacić wysoką cenę - został porwany i wkrótce trafił do okrutnego człowieka, który zajmował się organizowaniem walk psów. Tam czarny wilk odbył "szkolenie" polegające głównie na nauczeniu go nienawiści do wszystkich, a niedługo potem odbył swą pierwszą walkę, z której wyszedł zwycięsko. Tak upłynęły niecałe dwa lata jego życia, dopóki na arenie nie natknął się na bliską mu osobę, którą był zmuszony zabić. To wydarzenie w końcu zmotywowało basiora do podjęcia próby ucieczki. Pomógł mu w tym szacunek, jaki zyskał wśród innych psów jego "właściciela". Dość szybko udało mu się zostać ich przewodnikiem i wraz z całym stadem zbiegli na wolność.
Kontakt: 47870554 - gg

10 komentarzy:

  1. Jasno żółta wadera słyszała od dłuższej chwili podekscytowane głosy członków stada, którzy oblegli nowego członka ich rodziny tak starannie niczym pająk swoją ofiarę. Yaya jednak postanowiła poczekać na dogodniejszy moment by powitać nieznanego jej basiora. Ten moment nastąpił dopiero późnym wieczorem. Wadera wyszła za drzew i kiwnęła samcowi łbem, a raczej kiwnęła łbem w kierunku, gdzie słyszała jego oddech.
    - Illanore - mruknęła całkiem od niechcenia. - Yaya - krótko się przedstawiła i usiadła na ziemi, opatulając łapy puszystym ogonem.

    Yaya

    OdpowiedzUsuń
  2. Słońce powoli zachodziło, kiedy lisica znalazła się w okolicy polany. Od razu jej nozdrza uderzyła obca woń, oznaczająca nową osobę w stadzie. A w każdym razie osobę, której nie znała. Z początku chciała jedynie rzucić okiem na nieznajomego, ale widząc, że jest sam, podeszła bliżej. - Dobry wieczór. - zagadnęła basiora i kiwnęła nieznacznie łbem. Zlustrowała jego sylwetkę uważnym spojrzeniem i po chwili namysłu usiadła. - Mary jestem. - przedstawiła się i przekrzywiła lekko głowę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wadera nie przewidziała planów samca i nie wiedziała, że wypełzła w złym momencie. Westchnęła cicho. Lee... Muszę zapamiętać. - mruknęła do siebie w myślach, choć doskonale wiedziała, że raczej będzie to trudne przy rzadkim obcowaniu z członkami stada. Powoli, ostrożnie podniosła swój zad z ziemi i przekrzywiła łeb lekko w prawo.
    - Nie chciałam przeszkadzać - rzekła po chwili, co było zgodne z prawdą. Zdecydowanie można było zauważyć jej dystans, na który trzymała innych. Wycofywała się z każdej interakcji towarzyskiej tak szybko ją w nią wkraczała.

    Yaya

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciężko było mu się do tego przyznać, jednak obawiał się tej pierwszej rozmowy sam na sam z Lee. Odciągał ją dłużej niż się to godziło i koniec końców od dnia powrotu starszego z rodzeństwa Leonard nie widział się z nim aż do dzisiaj. W końcu jednak basiorowi zabrakło wymówek przed samym sobą i wyłapał zapach brata kierując swe kroki w jego stronę. Oczywiście nie unikał tego spotkania, dlatego, że nie chciał się widzieć z Lee. Przeciwnie, stęsknił się za nim okrutnie i to jedynie świadomość, że oboje mogli się zmienić bardziej niż im się wydawało kazała zachować odległość i iluzję.
    Szybko jednak odnalazł czarnego basiora przyzdobionego bliznami i uśmiechnął się z ulgą rozpoznając w nim swego brata.
    -Lee.- Przywitał go swym z natury ciepłym głosem i podszedł do basiora kiwając doń głową. -Wciąż ciężko mi wierzyć, że udało nam się wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasnożółta westchnęła ciężko. Nie była do tego pomysłu zbyt dobrze nastawiona. Ogólnie nie była do nikogo i niczego zbyt dobrze nastawiona. Negowała wszystko i wszystkich. Oczywistym było dla niej, że przeszkodziła basiorowi. Potrząsnęła łbem.
    - Mam nadzieję, że moje wleczenie się nie będzie problemem - odzewała się w końcu po dłuższej chwili ciszy.

    Yaya

    OdpowiedzUsuń
  6. Pytanie wilka było wyjątkowo nudne, ale doceniła jego próbę podjęcia konwersacji i nawet uśmiechnęła się lekko pod nosem. - Nie. Dołączyłam niedawno. - odparła tonem wesołym, ale wesołość ta wcale nie obejmowała oczu. Lisica nie czuła się zbyt pewnie przy wilku, który w dodatku był pokryty tak licznymi bliznami. Teraz jednak chronił ją status członka stada, więc postanowiła o nie spytać. - A Tobie co się stało? - przekrzywiła łeb i nosem wskazała na ślady po kłach i pazurach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Poruszyła się w miejscu, układając wygodniej łapy. Masyw łba okręciła w stronę przybyłego przed chwilką Basiora. Wlepiła w Niego turkusowe ślepia i w końcu się odezwała - Tervetuloa Lee - tak znała Go. Zanim dołączyła do Zagubionych Dusz spotkali się kilka razy i rozmawiali ze sobą - trudno mi powiedzieć, jak się odnajduję. Przez długi okres czasu byłam samotniczką i chyba zbyt mocno się do tego przyzwyczaiłam - wychrypiała - na razie mam kiepskie dni. Jestem jakaś przygnębiona i smutna - jedno z Jej uszu lekko oklapło - potrzebuję czasu, aby się pozbierać do kupy - zmarszczyła nochal i sapnęła ciężko - a u Ciebie co tam słychać? - przekrzywiła łeb, nie spuszczając Go z oczu.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Tak wie, że na początku zawsze jest trudno. Ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo Lee - powiedziała lekko przygnębiona - i siedzę tu, bo i owszem chandra mnie tłucze i chciałabym, by przestała - uszy Jej oklapły - może się gdzieś przejdziemy. Rozprostuję stare kości, pogadam...- zerknęła na Basiora - i widzę, że oboje się alienujemy od reszty. Mnie jakoś tak dobrze, nie wiem, jak Tobie Drogi Lee? - podniosła swe cielsko i przeciągnęła się.

    OdpowiedzUsuń
  9. Skrzydlata zatrzepotała skrzydłami, aby zwrócić na siebie uwagę. Gdy już to zrobił uśmiechnęła się do niego w przyjacielskim geście. - Ohayo Lee. - Przyjrzała mu się. - Jak ja cie dawno nie widziałam, wyrosłeś. - Dalej się uśmiechała. - Dobrze, że wróciłeś.

    OdpowiedzUsuń
  10. *Czarna wadera dostrzegła siedzącego na polanie potomka. Duma w niej wezbrała widząc że wilk jako dorosły zmężniał i wyglądem jest bardzo podobny do niej samej.* Witaj Lee *jej melodyjny głos rozszedł się za jego plecami. Po chwili nie wytrzymała i przytuliła swojego synka najmocniej jak potrafiła* Tak się cieszę że i Ty postanowiłeś wrócić do domu. Mam tylko nadzieję że się nie rozmyślisz? * wadera usiadła obok syna spoglądając na niego co chwila z uśmiechem*

    OdpowiedzUsuń